czwartek, 28 sierpnia 2014

Sukienka bez kaptura (Papavero) - wersja oficjalna


A jeśli kiedyś zauważycie w sklepie, że jakiś świeżak chce kupić poliester 100% na sukienkę.. bo "ładnie się leje i nie jest elastyczny" to błagam reagujcie! Zła jestem że pani na Madalińskiego pozwoliła mi kupić ten cholerny poliester.... mówiłam, że nie mam maszyny dobrej, mówiłam, że potrzebuję czegoś nieelastycznego, mówiłam też że jestem początkująca.....
Pierwszy i ostatni raz szyłam poliester!
Owszem... wygląda cudnie, leje się świetnie..... ale cholera... nic co wykroisz nie wygląda tak jak myślałaś że będzie wyglądać.... obłożenia wyszły każde inne, flizelina do obłożeń to samo. Tniesz równiutko, przyszpilkowane, przystawione ciężarkiem i kompletnie co innego Ci wychodzi!!!!
Sukienkę szyłam z pomocą Agnieszki i jej córki (i wypożyczonych u nich maszyn) z pracowni/sklepu Materialistki na Warszawskim Bemowie i chyba tylko dzięki temu udało się ją uszyć!
Szycie trwało w zasadzie 3 dni, łącznie jakieś 18 godzin walki - bo to serio była walka !
Obłożenia kroiłyśmy 2 razy, prułyśmy chyba ze 3 i odrywałyśmy koniec końców flizelinę (nic do siebie nie pasowało)
Dół podszyty i zaprasowany przeze mnie "na szybko" ale koniec końców wyszło bardzo ładnie.
Suwak niestety sie rozjezdza na górze tak więc konieczna była dyskretnie wpięta agrafka.
Obłożenia przestębnowane na 2-3mm i dopiero przestały wyłazić  + oczywiście prasowanie prasowanie prasowanie :)

Na koniec jeszcze zrobiłam kopertówkę która miała być granatowa i nie wiem jakim cudem zrobiłam czerwoną... serio...chyba byłam już zbyt nieprzytomna. Kopertówka mocno "jednorazowa" ale jak się nikt z bliska nie przyjrzał to wszystko razem wszyszło genialnie i wzbudzało wiele zachwytów i komentarzy na weselu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz